piątek, 21 września 2012

Dwóch rudych i szatynka- przygód cz.I

Zdziwieni, że znalazłam dwóch rudych w Armenii, w kraju ciemnowłosych i ciemnookich? Ja też nie wiem jak to możliwe, ale tak - szczęście się do mnie uśmiechnęło i miałam okazję pojechać nad jezioro Sevan w towarzystwie dwóch rudzielców. :) A wszystko zaczęło się od tego, że w zeszły piątek Martin- mój współlokator - postanowił spędzić wieczór przy piwie.
W tym celu wyciągnął mnie z domu i namówił też swoją ormiańską znajomą Aidę, by nie męczyć się samemu. ^^ Jakimś sposobem znaleźliśmy się we trójkę w przestronnym pubie, w którym były tylko 3 krzesła przy barze i mnóstwo poduszek. Spod sufitu zwieszały się flagi różnych państw, a na ścianach wypisane były zabawne hasła. Ciężko było nam znaleźć jakieś wolne poduszki, bo ludzi było sporo, więc kelner wymachiwał nam przed oczami piwami (i moją wodą^^) zanim zajęliśmy miejsca. :) Gdy nam się w końcu udało usiąść zauważyliśmy, że jakiś dziwny koleś strasznie przygląda się Martinowi. Po chwili doszliśmy do wniosku, że wygląda on całkiem jak Martin - również miał brodę i koszulę w kratę. Nieznajomy nie czekał długo i podszedł do naszego stolika witając się jakimś nieznanym mi słowem. Jak się później okazało, słowem norweskim, bo tak sobie od razu pomyślał, ze Martin wygląda na Norwega. No cóż, nie spudłował. :) Ów nieznajomy okazał się być Kristenem z Norwegii, który zwiedza Armenię i planuje się wybrać do Iranu. W pubie była też jego znajoma z hotelu Petra ze Słowacji, z którą to przegadałam cały wieczór- też kiedyś była wolontariuszką. :)


Martin tak polubił Kristena, że zaproponował mu, by wybrał się razem z nami następnego dnia nad jezioro Sevan - a ten oczywiście się zgodził. :) Takim to sposobem wyruszyłam w sobotni poranek podbijać Sevan ( miasto i jezioro) w towarzystwie dwóch norweskich rudzielców.

Początek wyprawy nie był łatwy, bo wymagał ode mnie wstania po zaledwie 5 godzinach snu i wystania ok 30 min w autobusie, podczas drogi na Dworzec Północny. No ale dałam radę. :) Już na dworcu przekonałam się, jak ciekawą sprawą jest podróżowanie z dwoma Norwegami nieznającymi ormiańskiego i rosyjskiego ( choć Kristen co nieco powiedzieć umiał). Otóż oni podeszli do pierwszego lepszego busa, rzucili hasło "Sevan", straszy pan im przytaknął i odpowiedział coś po ormiańsku, na co oni nie zwracali uwagi i wpakowali się do busa. Za nimi wsiadała jeszcze babcia z koszem brzoskwini i jakiś chłopiec. Ja stałam z boku i przyglądałam się, jak dziadek złości się coraz bardziej i to bez wątpliwości na chłopaków. W końcu odważyłam się i swoim niezbyt szałowym rosyjskim zapytałam go o co chodzi. Na co on do mnie, że wraca ze swoją rodziną do Rosji, ale nie może ruszyć, bo jacyś obcokrajowcy wpakowali mu się do busa i nie rozumieją co mówi. :D Koniec końców był taki, że pojechaliśmy z dziadkiem, bo i tak jechał przez Sevan, na dodatek już jak mu nerwy odpuściły, okazał się bardzo sympatyczny i nie wziął od nas dużo za kurs. No i dostało się nam po brzoskwince. ;)
Pierwsze kroki jakie postawiliśmy po opuszczeniu busa skierowane były do pobliskiego sklepu. Tam zakupiliśmy jedzenie i wyruszyliśmy na "piknik" w otoczeniu pięknych krajobrazów. :)
Chłopacy z zakupami:

I nasza piknikowa "miejscówka" niedaleko brzegu jeziora.:)


Nie była to zwyczajna miejscówka, bo kręciła się koło niej pewna babcia, która podeszła do nas, podając się za pracownika i zażądała od nas 2000 dram, czyli 20zł za siedzenie i korzystanie ze stolika. ^^ Babcia oczywiście żadnym pracownikiem nie była, próbowała tylko od nas wyłudzić pieniądze. Bo tak tu już jest przyjęte, że obcokrajowiec = duża kasa. Co w naszym przypadku całkowicie nie działa. :)

Sevan w obiektywie:




Po posiłku zajęliśmy się szukaniem plaży. Gdy już znaleźliśmy to położyliśmy się plackiem na dobre pół godziny, po czym rozpoczęliśmy walkę z zimną wodą jeziora. :) Najpierw odważyli się chłopacy, ja zostałam na brzegu, pilnując naszych rzeczy i próbując przekonać samą siebie, że  kąpiel będzie niesamowitym przeżyciem...

I takim też była! Nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek w życiu miała możliwość pływać w piękniejszej scenerii! Coś niesamowitego! A woda była tak czysta, że dno było widoczne idealnie.

Miłym doświadczeniem była też przejażdżka skuterem wodnym, na którą zaprosił mnie nijaki tubylec Artur ( tak wiem, że to zupełnie nie odpowiednie imię dla Ormianina^^), po tym jak się dowiedział, ze jestem z Polski, bo gdybym była Rosjanką, to nie miałabym szans, "bo tam się Rosjan nie lubi,bo oni uważają się za lepszych". Szczerze mówiąc, to taka przejażdżka zawsze mi się marzyła, bo lubię adrenalinę. ^^


W następnej notce - część następna. :)

2 komentarze:

  1. Pozdro dla faktu, że zamówiłaś wodę. :D
    I lepszy Artur niż Suszarka...
    Oraz uwielbiam ostatnie zdanie tej notki. :DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem Cibie, Twojego bloga i tego co robisz. WOW!

    OdpowiedzUsuń

.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...